28.01.2018, Siedlęcin
Budowę wieży zlecił Henryk I jaworski, syn Bolka I świdnickiego na początku XIV wieku. Po jego śmierci przechodziła w ręce kilku śląskich rodów, czyli von Redern, von Schellendorf, Wesin, Zedlitz, Nimptsch, von Stiller oraz od 1732 von Schaffgotsch, w których rękach była do końca II wojny światowej. Po wojnie trafiła się miejscowej filii Państwowego Gospodarstwa Rolnego. I marniała. Dopiero w 2001 roku książęca wieża w Siedlęcinie stała się własnością fundacji Zamek Chudów, która przeprowadziła niezbędne prace konserwatorskie. Niestety do dzisiaj wieżę otaczają ruiny PGR-u i śmietnisko, dzięki czemu… nie różni się zbytnio od większości dolnośląskich zabytków.
Wieża jest gotycka, niemal w czystej postaci, bo jedyna przebudowa z XVI wieku nie wprowadziła znaczących zmian architektonicznych. Prawdziwa perła kryje się w wielkiej auli na trzeciej kondygnacji, niegdyś mieszkalnej. W XIX wieku odkryto na jej ścianach średniowieczne polichromie a w 1936 roku podjęto próbę ich odrestaurowania. Próbę nieudaną, wręcz nieudolną, ze względu na spore trudności w interpretacji odnalezionych pod warstwą tynku scen. Ówczesny konserwator domniemywał, że polichromie przedstawiają historię założenia klasztoru cystersów w pobliskim Krzeszowie. Z tego powodu odmalował między innymi grupę mnichów i parę ówczesnych celebrytów, czyli opata krzeszowskiego witającego Bolka, w miejsce… sznura panien i Ginewry ściskającej się z Lancelotem. To jedyna na świecie polichromia przedstawiająca sceny z legend arturiańskich, zachowana na ścianie budynku.