1.05.2018, Polichno, Kalina Lisiniec
Po dorkadionach uciekliśmy w las. Do rezerwatu polana Polichno. Na wstępie trafiliśmy na ciekawostkę behawioralną. Carabus Ulrichii w lesie, na dębie, metr nad ziemią, żywiący się wybebeszeniem pogąsienicowym. Było 10 sekund, Tadek Bziuk odbił światło gwiazdy blendą. Na Polichnie trwa gradacja miernikowców, pewnie pędzika przedzimka. Opad nawozu produkowanego przez gąsienice jest słyszalny. Drapieżników niewiele, spotkaliśmy tylko trzy osobniki tęcznika mniejszego (Calosoma inquisitor). Sporo jest rębacza dębowego (Rhagium sycophanta). Mają gody. Jeśli chodzi o inne gatunki, tymczasem posucha, także na kwitnących głogach.
W rezerwacie spotkaliśmy bardzo miłą parę przyrodników z Pińczowa. Zadeklarowali pokazać nam obuwiki z Polichna. Po dotarciu na miejsce okazało się, że rośliny zostały wykopane. Pewnie zasilają miejscowe ogródki…
Jako, że mieliśmy botaniczny niedosyt, na ostatnią miejscówkę wybraliśmy rezerwat Kalina-Lisiniec w okolicach Miechowa. I tak nam upłynął ten dzionek 🙂
Mazep says
szalenie mi sie podobią te dwie drogi…. nie wiem czemu, jakies takie ciepłe i spokojne … no nie wiem …fajne. No i ta pagórzastość jest kapitalna.
admin says
Oj widzisz Jacku jak często tu zaglądam.
Bardzo dziękuję za dobre słowo 🙂
Całe Ponidzie to kapitalna sceneria.
Polecam Ci pooglądać zdjęcia Kieleckiej Szkoły Krajobrazu, ale żeby tak pokazać Ponidzie, trzeba tam żyć.